Jerzy Kaliszan, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Gorzowie Wielkopolskim:
– Byłem w pierwszej lub drugiej klasie szkoły podstawowej, gdypo raz pierwszy sam wybrałem się do biblioteki. Mieszkaliśmy przy ulicy Armii Polskiej, a biblioteka mieściła się przy Łokietka, koło ronda, nie miałem więc daleko. Poza tym znałem już ten budynek, bo tam po drugiej wojnie światowej urzędował Piotr Wysocki, pierwszy prezydent Gorzowa, u którego pracowała moja ciocia. Czasem ją odwiedzałem w pracy. Potem zrobiono tam Miejską Bibliotekę Publiczną. Na pierwszym piętrze mieściła się czytelnia dla dzieci. Pamiętam, że posadzono mnie na małym krzesełku. Coś rysowałem, bawiłem się. Potem poszedłem na dół, do wypożyczalni. Musiałem odstać jakiś czas w kolejce, bo ludzie wtedy dużo czytali. I dostałem do rąk książkę. Był to „Kichuś majstra Lepigliny” Janiny Porazińskiej. Przeczytałem ją tego samego dnia [ponad 100 stron – dopisek red.] i po raz drugi pobiegłem do biblioteki. Zwrócono mi uwagę, że jednego dnia można wypożyczyć tylko jedną książkę. Bardzo mnie to zestresowało. Wróciłem dopiero po kilku dniach. Od tego czasu aż po nastoletnie lata zapisywałem wszystkie tytuły przeczytanych książek. Do dziś, mimo wielu przeprowadzek, nadal przechowuję swoją młodzieńczą kartotekę…